Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Polecamy

Czcionka:

Zaskakujące rzeczy można znaleźć
w naszych zbiorach!
Przyjdź i przekonaj się:))

  

 

Prace nagrodzone w konkursie - "Książka dla moich przyjaciół z dedykacją"

 

Recenzja

Jedną z moich ulubionych książek – czyli takich, które na długo zapadają w pamięć – jest powieść „Mała księżniczka” autorstwa Frances Hodgson Burnett. Książka opowiada historię Sary.

Matka dziewczynki zmarła zaraz po jej urodzeniu, dlatego tata stał się dla niej najważniejszą osobą w życiu. Jednak kiedy Sara osiągnęła wiek siedmiu lat, zmuszona była rozpocząć naukę. Bogaty ojciec zapisał ją do londyńskiej pensji dla panienek, prowadzonej przez siostry Minchin. Dziewczynka dzielnie znosiła rozstanie z ojcem, trzymając przy sobie swoją ukochaną lalkę Emilkę. Sara była naprawdę uczynna i niewinna jak na bogate dziecko.

Szybko zyskała popularność ze względu na wysoką pozycję społeczną. Niestety, w dniu jedenastych urodzin dziewczynki, do szkoły dociera tragiczna wiadomość o śmierci jej ojca i utracie całego majątku. Kierowniczka pensji czuje się oszukana i okradziona. Pokazuje swoje prawdziwe emocje względem Sary. Wcześniej udawała, że ją lubi ze względu na pieniądze jej ojca. Teraz zamienia ją w służącą i wykorzystuje do najcięższych prac.

Dziewczynka zmuszona zostaje do przeprowadzenia się na zimne poddasze szkoły. Nie przestaje jednak być dobra i uczynna. W trudnych momentach potrafi wyobrazić sobie wiele rzeczy, które sprawiają, że jej życie nabiera kolorów. Mimo że jest biedna, nadal dzieli się tym co ma z innymi. Pozostaje taką, jaką byłą przed śmiercią ojca. Jest niesamowicie silna. Wkrótce jej marzenia zaczynają się spełniać. Na jej szarym poddaszu pojawiają się rzeczy, które sobie wyobrażała.

Dobry przyjaciel ojca dziewczynki przychodzi z pomocą. Historia Sary pokazuje,że nieważne ile mamy lat, zawsze możemy poradzić sobie w trudnych sytuacjach. Trzeba tylko chcieć. Należy posłużyć się wyobraźnią, aby zabarwić swoje życie. Książka ta jest ponadczasowa i przeznaczona jest nie tylko dla dzieci. Dla dorosłych może to być doskonała odskocznia od świata rzeczywistego.

Zmusza do refleksji, gdyż porusza problem obojętności ludzi na cierpienie drugiego człowieka. Pokazuje, co jest w życiu najważniejsze. Przypomina czytelnikom, że wartości te są niezmienne dla każdego człowieka. Nieważne czy to dziecko, czy dorosły. Polecam tę książkę wszystkim. Każdy wyniesie z tej wzruszającej opowieści coś dobrego. Często wracam do niej, aby sprawdzić, czy nie zapomniałam o pewnych wartościach, ważnych w życiu.

Zachęcam do jej przeczytania.

 

Dedykacja

Cokolwiek się zdarzy, to gdzieś na tym świecie jest jakaś dobra istota, która jest mi przyjacielem... przyjacielem,

choćbym nawet nigdy nie dowiedziała się, kto to taki... choćbym nawet nie mogła mu nigdy podziękować... to jednak

nie będę już się czuła tak samotną.

                                                                                           „Mała księżniczka”

 

Drogiej Przyjaciółce, w podziękowaniu za naszą wieloletnią przyjaźń, abyś wiedziała,

że Twój przyjaciel jest zawsze gdzieś przy Tobie...

                                                                          Weronika

 

" Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi."

                                                                                                                                                                                             ( Św. Jan Paweł II )

 

Kochanej Weronice

Z wyrazami wdzięczności za to kim jesteś i za to kim ja stałam się dzięki Tobie.

Ty rozumiesz wszystko i znasz mnie jak nikt. Jesteś moją najlepsza przyjaciółką

i znaczysz dla mnie więcej, niż wszyscy Ci otaczający nas pseudoprzyjaciele.

Wszystkiego dobrego - Ania

 

Gródek nad Dunajcem, 24.01.2016 r.

 

Książka, którą ostatnio przeczytałam nosi tytuł „ Świat ogromnych ", autorstwa Andrzeja Maleszki. Jest to jedna z serii powieści „Magiczne Drzewo”.

Wszystkie części „Magicznego Drzewa” są nawiązaniem do pierwszej, w której po straszliwej wichurze ze złamanego drzewa, które miało w sobie,ogromną, cudowną moc powstało setki różnych przedmiotów, a w każdym z nich została cząstka magicznej mocy. Rzeczy te wysłano do sklepówi od tego dnia na całym świecie zaczęły się dziać niesamowite zdarzenia.

Do przeczytania tej powieści sięgnęłam, po tym jak poleciła mi ją moja koleżanka. Z wielkim przejęciem i zachwyceniem przedstawiła mi Ona ogólny przebieg tej książki. Błyskawicznie postanowiłam, że ta książka będzie moją lektura na jesienny wieczór. Już od samego początku czytania „Świata ogromnych” byłam zafascynowana i bardzo chciałam się dowiedzieć jak się potoczą losy bohaterów. Książka zaczyna się tajemniczym i niewyjaśnionym zagięciem Alika - syna wychowawczyni Idalii.

To niezwykłe wydarzenie nie daje spokoju piątce przyjaciół, którzy postanawiają odnaleźć chłopca. Okazuje się, że to poprzez ułożenie puzzli, które były jednym z przedmiotów wykonanych z magicznego drzewa Alik przeniósł się do innego świata - do świata ogromnych. Ida i przyjaciele dowiadują się o sposobie zaginięcia chłopca i również dostają się do świata pełnego zagrożenia, aby odnaleźć i uratować kolegę, o którym od wielu lat nie było żadnych wiadomości. Bo przecież w nowym, nikomu nie znanym świecie teraz ludzie mieli po dwadzieścia metrów wzrostu,a oni nie sięgali im nawet do kolan. Psy były wielkie jak domy, a samochody osobowe potężne jak tiry.

Jedno śniadanie dla takiego olbrzyma wystarczyłoby dla dwudziestu zwykłych osób. By uratować Alika, Kuki, Gabi i mówiący pies Budyń muszą znaleźć i ułożyć tajemnicze puzzle,na których jest mapa z drogą do świata ludzi. Walczą z olbrzymimi stworami, potężnym Gigunem i pokusą, by sami zmienić się w Ogromnych. Czy im się uda? Czy uratują Alika? Czy powrócą szczęśliwie do domu? Tych sekretów Ci nie zdradzę.

Bardzo gorąco zachęcam do spędzeniawolnego czasu razem z piątką przyjaciół i zapewniam, że o nudzie nie będzie mowy! To była niesamowita książka, ponieważ czytając ją doznałam wiele emocji. Była bardzo ciekawa oraz interesująca. Niektóre fragmenty doprowadziły mnie do łez, a inne z kolei rozśmieszały. Polecam wszystkim serie książek Andrzeja Maleszki, są one najlepsze z tych które dotychczas czytałam."Magiczne drzewo.

Świat ogromnych" to opowiadanie skierowane przede wszystkim dla młodych czytelników. Nie zabraknie tu potworów, pościgów, ucieczek czy walk. A wszystko to uwiecznione zostało przez autora w barwnych opisach, które z pewnością rozbudzą wyobraźnię dziecka. Język, którym posłużył się Andrzej Maleszka jest zrozumiały i trafia do wszystkich czytelników. Najważniejsze jednak jest to, że książka niesie ze sobą morał. Przygody dzieciaków uczą młodych czytelników odpowiedzialności i lojalności wobec swoich przyjaciół.

Anna Mrzygłód

 

Przedstawiamy prace nadesłane na konkurs

 

Polscy Nobliści -" Które wartości prezentowane przez polskich laureatów literackiej Nagrody Nobla są ponadczasowe".

 

 

Potęga rodziny w „Krzyżakach”

Zawsze czytam w całości lektury, które będziemy omawiać na lekcjach języka polskiego. Przyznaję, że czytanie sprawia mi radość, a po przeczytaniu każdej kolejnej książki czuję, że jestem odrobinę mądrzejsza.

Objętość sienkiewiczowskich „Krzyżaków” nieco mnie przeraziła. Ale po przebrnięciu przez pierwsze rozdziały powieści, nie mogłam się już od niej oderwać.  Świat średniowiecznych rycerzy, ich obyczajów, konfliktów zawładnął moją wyobraźnią. To, co szczególnie zwróciło moją uwagę, to siła wartości, którymi kierują się bohaterowie powieści Sienkiewicza.  Tu nic nie jest – tak jak to często widzimy dzisiaj  - niepewne. Jeśli ktoś kocha – to na zabój, jeśli ma honor – to w jego obronie zginie, jeśli wierzy – za wiarę poświęci wszystko, jeśli przysięga – przysięgi dotrzyma, jeśli ma przyjaciela –  pomoże mu bez względu na okoliczności.  Owszem, ten świat może wydawać się aż za bardzo czarno-biały. Pamiętajmy, że Sienkiewicz pisał powieści historyczne, by tchnąć w rodaków wiarę. Wiarę w możliwość odzyskania niepodległości, w wolność, w ludzi. Pokazywał więc dobro, które wygrywa za złem, bohatera szlachetnego, który pokonuje złoczyńcę.

Sądzę, że to właśnie ludzie są najważniejsi dla Sienkiewicza. Pisarz tworzy kalejdoskop postaci, od niemal idealnych po złych, okrutnych niegodziwców. Skąd czerpią siłę ci dobrzy i szlachetni? Z kart powieści dowiedziałam się, że jedną z najważniejszych wartości w ich w życiu jest rodzina. Więzi, jakie łączą członków rodziny są niezwykle silne i motywują bohaterów do działania. Jurand tak bardzo cierpi po stracie żony, że pomszczenie jej śmierci jest dla niego przez długi czas życiowym priorytetem. Tak samo mocno kocha swoją córkę Danusię. Żeby ją odzyskać, pozwala się upokorzyć – czeka całą noc w worku pokutnym i na kolanach. Hańba pod zamkiem w Szczytnie się nie liczyła, gdyż w grę wchodziła ojcowska miłość. Jurand zrobiłby wszystko, byle Krzyżacy oddali mu ukochane dziecko. Maćko opiekuje się swoim bratankiem jak własnym synem. Jest gotów za niego umrzeć - kiedy Zbyszko oczekuje na wyrok w więziennej celi, stryj proponuje zamianę – chce, żeby Zbyszko uciekł w przebraniu, a on sam pozostanie jako więzień. Zbyszko odmawia z dwóch powodów: po pierwsze rycerski honor mu na to nie pozwala, po drugie on także kocha stryja jak ojca.  Zakochany w Danusi młody rycerz z Bogdańca nie śmie myśleć o życiu z Danusią, jeśli nie uzyska zgody jej ojca, błogosławieństwa Juranda. Kiedy ten odmawia, Zbyszko nie protestuje, nie napiera, z szacunkiem przyjmuje decyzję ojca narzeczonej, wiedząc że i Danusia nie sprzeciwi się ojcowskiej woli. Silna wieź łączy też Zycha ze Zgorzelic z córką Jagienką.

Henryk Sienkiewicz wierzył, że rodzina daje siłę i pozwala przejść człowiekowi przez życie w poczuciu bezpieczeństwa i miłości. Niektóre zachowania bohaterów wydają się być, z perspektywy współczesnych czasów, już nieaktualne. Kto dziś liczy się tak bardzo z wolą rodziców? Jednak trzeba przyznać, że i dziś rodzina jest wartością ważną. Ludzie, którzy mają dobre relacje z rodzinami, są szczęśliwsi, bo wiedzą, że mogą liczyć na ich troskę, opiekę, pomoc i życzliwość.

Myślę, że rodzina jest wartością, o którą warto dbać. Szczególnie dziś, kiedy tak wiele rodzin rozpada się, traci ze sobą kontakt. Patrząc na siłę tej wartości, wydaje się, że słabnie. Codziennie słyszy się o rozwodach, kłótniach, rodzinnych tragediach.

Warto przypominać sobie o sile, jaką dawała kiedyś ludziom rodzina. Warto przy każdej okazji przypominać o jej ważności. Warto mieć i dbać o rodzinę. Warto przeczytać „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza.   

 

 

                                                                                                                          Patrycja Z.

 

 

 

 

 

O sprawiedliwość

 

Każdy chciałby, aby wokół panowała sprawiedliwość. Każdy chciałby, aby ludzie czuli się odpowiedzialni za swoje czyny. Nic z tego. Historia dziejów ludzkości pokazuje, że niezmiennie trudno jest kierować się nam w życiu tymi wartościami, których – o ironio – sami bardzo pożądamy u innych.

W poezji polskiego noblisty, Czesława Miłosza, często poruszany jest temat sprawiedliwości i odpowiedzialności. Wiele utworów tego autora jest poświęcone temu motywowi.

            W wierszu „Campo di Fiori” Miłosz ukazuje różne oblicza dwóch miast, dając tym samym do zrozumienia, że dany problem dotyczy całego świata. Czy to Rzym, czy to Warszawa, wszędzie panuje niesprawiedliwość. Ludzi nie interesuje to czy innym się powodzi. Nawet jeżeli pod ich nosem komuś dzieje się krzywda, potrafią tego nie zauważać. Przywołuje zdarzenia z przeszłości związane z gettem oraz z paleniem na stosie. Wydarzenia te są już dość odległe, ale mimo to wciąż aktualne pozostają ich przesłania.

Sprawiedliwość jest naprawdę ważna, ale we współczesnym świecie często się jej wręcz unika. Czesława Miłosza boli samolubne i lekceważące zachowanie ludzi. W swojej poezji wytyka im to, że przez wieki nie byli w stanie zmienić tego w najmniejszym stopniu. Unikali odpowiedzialności i nadal to robią.

Wierszem „Który skrzywdziłeś” daje do zrozumienia, że choćby wszyscy poddali się niesprawiedliwym rządom władcy, poeta się nie złamie i będzie trwał lojalnie w przekonaniu, że sprawiedliwość jest najważniejsza. I nawet jeśli umrze, narodzi się kolejny popierający tę samą ideę. Wiersz ten wręcz drastycznie opisuje rządy jakiegoś władcy, który jest według niego zły i tylko tuszuje swoje niesprawiedliwe rządy.

Czesław Miłosz dosłownie w każdym wierszu porusza temat sprawiedliwości i odpowiedzialności. Może to dlatego, że te wartości są  ponadczasowe i dlatego, że mało który poeta rozważa je w wierszach. Mamy tu do czynienia z twórcą, który odróżnia się od innych. Nie popiera on poezji trudnej. Nasz noblista traktuje pisanie jako misję, a poezję jako narzędzie tej misji. Rozważa na temat powszechnych rzeczy, które są zapomniane, ale ważne. Daje do zrozumienia, że ludzie są zbyt zajęci rzeczami niezwykłymi i zapominają o tych najzwyklejszych, przyziemnych, które są ważniejsze. Czesław Miłosz został stworzony do uświadamiania ludziom tego, że są odpowiedzialni za wiele rzeczy – przede wszystkim za drugiego człowieka.

W swoich wierszach często potrafi wytykać błędy wysoko postawionym ludziom, nie bojąc się ich. W wierszu „Runą” na celownik bierze Stalina, który nieświadomy bycia obrażanym, uznaje wiersz za godny nagrodzenia. Takie wyprowadzenie w pole jednego z największych przywódców i dyktatorów wojennych pokazuje, że Miłoszowi nic nie jest straszne.

   

Moim zdaniem Czesław Miłosz słusznie walczył o sprawiedliwość. Był niesamowitym poetą i jego wiersze na pewno przemówiły do wielu osób. Przyczynił się do zmiany świata na lepsze. Warto go zapamiętać i zagłębić się w jego wiersze. Po ich przeczytaniu nasuwają się pewne wnioski. Porównywanie różnych kultur ze sobą udowadnia, że każda kultura, mimo swojej odmienności, jest taka sama. W różnych krajach ignoruje się te same wartości, na które Miłosz kładł nacisk w swojej twórczości. Mam nadzieję, że w porę zrozumiemy, co ten wielki, ponadczasowy poeta chciał dać nam do zrozumienia.

 

                                                                                                         Weronika K.

 

 

Które wartości prezentowane przez polskich noblistów są ponadczasowe?

Współczesny świat zdaje się pędzić ciągle do przodu, nie oglądając się za siebie. Nieustannie szuka czegoś nowego, stawia sobie do osiągnięcia coraz wyższe cele. W tym wybieganiu w przyszłość, nowoczesny człowiek nie patrzy na to, co już osiągnął, zdobył, co jest jego dziedzictwem, chlubą i prawdziwą wartością.  Po co człowiekowi coś takiego jak wartości? Przecież nie może ich wziąć do ręki, pokazać, bo są czymś niematerialnym. Odpowiedzią na te pytanie mogą być słowa Alberta Einsteina „Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym”. Za tą radą podążają osoby, które zauważają wartości, a szczególnie te ponadczasowe oraz prezentują je w swojej twórczości
i działalności. Do takich ludzi z pewnością zalicza się polskich noblistów, których jest siedem. Moją uwagę szczególnie przykuł Henryk Sienkiewicz, którego twórczość została określona jako „dwie krainy leżące obok siebie, niby dwie łąki niezmierne, przedzielone tylko jednym strumieniem. Pierwszą z tych łąk jest bogata twórczość artystyczna pisarza. Każde jego dzieło wydane w wielu egzemplarzach, wyraża uczucia i myśli artysty. Drugą łąką jest społeczna działalność pisarza, która została potwierdzona najwybitniejszymi wyróżnieniami, np. Orderem Legii Honorowej (1904 rok) czy Nagrodą w dziedzinie literatury im. Alfreda Nobla (1905 rok). W czasie tej uroczystości Carl David af Wirsen powiedział, że Sienkiewicz jest jak dąb - „jego natchnienie zakorzenione jest głęboko w historii, lecz korona szumi w wichrach dzisiejszego dnia”. Człowiek ten skupiał w sobie ducha narodu i prezentował wiele niezmiennych wartości, które są godne naśladowania i wprowadzania w życie.

W tym miejscu chciałabym się zatrzymać nad życiem artystycznym i społecznym pisarza, w którym kierował się takimi wartościami jak Ojczyzna, odpowiedzialność, nadzieja, miłość, sprawiedliwość, pokój czy wiara. Te krótkie rozważania nie zdołają objąć całego bogactwa życia Sienkiewicza, lecz tylko jego wybrane fragmenty. Twórczość autora „Trylogii”, „Krzyżaków’, „Quo Vadis”, „W pustyni i w puszczy” czy „Bez Dogmatu” i „Rodzina Połanieckich”, stanowi przede wszystkim hymn ku czci Ojczyzny. Przedstawia ona bohaterskie zmagania narodu, malownicze pejzaże polskiej ziemi, a także krzepienie serc w niełatwych dla Polaków czasach oraz ogromną wiarę w odzyskanie niepodległości. Sienkiewicz po zdobyciu sukcesu, rozpoczął działalność praktyczną na rzecz Rzeczypospolitej. Objawiała się ona np. napisaniem listu otwartego do króla Wilhelma II,w którym występował przeciw pruskiej polityce germanizacyjnej i żądał autonomii dla Królestwa Polskiego. Również dzięki jego staraniom w Warszawie postawiano pomnik Adamowi Mickiewiczowi, zbudowano sanatorium przeciwgruźlicze dla dzieci w Zakopanem. Ostatnią jego ważną inicjatywą było zorganizowanie Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny„. Jego słowa również spełniały podobną rolę. Przez swoją twórczość Sienkiewicz głosił, że jeszcze Polska nie zginęła. Był zwolennikiem literatury realistycznej, przedstawiającej życie społeczne, zawierającej przesłanie humanistyczne i służącej narodowi. Pierwsze dzieła Sienkiewicza – nowele – mają charakter interwencyjny. Mają za zadanie poruszyć opinię publiczną, wskazać problem tragicznego losu najuboższych, zmusić do podjęcia aktywnej postawy, do niesienia pomocy. Pisarz wybierając często na bohaterów swoich utworów literackich dzieci, przedstawia je kontrastowo. W powieściach są to młodzi, gotowi na śmierć w obronie ojczyzny chłopcy oraz piękne, szlachetne dziewczęta. Natomiast  w nowelach pokazane są jako nieszanowane, źle potraktowane przez los dzieci. Pragnie tym sposobem zmobilizować dorosłych do godnego traktowania młodych osób. Natomiast w powieściach historycznych ukazany jest szereg niebezpieczeństw zagrażających Rzeczypospolitej szlacheckiej. Ich akcja jest niezwykle dynamiczna a obrazy bitew plastyczne. Wszystkie one przenikały się realizmem i przesłaniem moralnym.Z jednej strony głoszą one waleczność i patriotyzm, a z drugiej miłość i wartość rodziny. Inną ważną wartością podkreślaną przez wieszcza narodowego, jest wiara. Jest ona umiejscowiona w nowo rodzącym się świecie chrześcijańskim, który jest prześladowany przez cesarza rzymskiego - Nerona.

Po zagłębieniu się w życie i twórczość Henryka Sienkiewicza z całą pewnością mogę przyznać, że nazwanie tego człowieka wielkim pisarzem, jest zgodne z prawdą. Myślę, że wielu czytelników jego dzieł stwierdzi podobnie. Jego epopeje uszlachetniały i podnosiły z kolan wiele milionów ludzi. Chłopi, którym były odczytywane jego teksty, krzyczeli: „Panie Sienkiewicz, pan z nas zrobił Polaków”. Z kolei Mark Twain powiedział: „Gdyby polskie piśmiennictwo miało tylko Sienkiewicza i Mickiewicza, już byłoby wielkim. Czytając twórczość Sienkiewicza, można się wzruszyć, nabrać nadziei i dowartościować.

                                                   

                                                                                                                                    Anna M.

 


 

 

 

Przedstawiamy prace konkursowe nadesłane na konkurs - Historie z przeszłości" - ferie zimowe 2015 r.

 

 

Dawniej…

 

Tego zimowego wieczoru babcia opowiedziała mi  jak tu, w Przydonicy, wyglądało życie, kiedy ona była nastolatką.

            Ludzie pracowali niezmiernie ciężko. Nie mieli traktorów, maszyn rolniczych, a nieraz nawet koni. Musieli liczyć na siebie, wytrzymałość fizyczną i siłę. Latem nie było mowy o wylegiwaniu się na kocach czy grillowaniu, jak to teraz często bywa w wiejskich ogrodach. Mężczyźni brali kosy i cały dzień w pocie czoła kosili zboże. Za nimi szły kobiety i dzieci, które robiły snopki, wiązały je powrósłami i ustawiały w tak zwane kopki. Po kilku dniach koszenia, gdy pola usłane były kopkami, przychodził czas kilkunastodniowego odpoczynku. Dobrze było zregenerować siły, bowiem suche ziarno czekało na zbiór. Rolnicy zaprzęgali zwierzęta i całymi rodzinami ruszali w drogę po snopki. Tylko nielicznych gospodarzy stać było na konie, najczęściej do pracy zaprzęgano parę krów. W gorące, czasem upalne dni, na polach ludzie pracowali bez wytchnienia, ładując snopki na wóz. Każda chwila była na wagę złota, ponieważ upały mogły przynieść burzowe chmury, z nich ulewę, która zmoczyłaby zbiory.

            Kiedy nadchodziła jesień, wieśniacy zaprzęgali krowy w jarzma,  przygotowywali pola pod zasiew zboża ozimego. Wieczorem, kiedy po całym dniu pracy bez posiłku, wracali do domu, po prostu padali z nóg, a najgorsze było to, że nazajutrz czekało ich to samo. Posianie zboża ozimego oznaczało rozpoczęcie przygotowań do zimy. Ludzie zbierali owoce z drzew, przyrządzali przetwory. Mężczyźni musieli zadbać o drewno, porąbać klocki, którymi paliliśmy w piecu. Dawniej zimy były o wiele sroższe od dzisiejszych. Bywały mrozy z temperaturą nawet do minus trzydziestu stopni! W domach podkładano garnki z gorącą wodą pod okna, żeby szyby odmarzły. W krótkie zimowe dni nadal trzeba było pracować. Rolnicy cepami oddzielali zboże od słomy, co wymagało ogromnego wysiłku fizycznego. Następnie specjalnym urządzeniem, tak zwanym młynkiem na korbę, oddzielano plewy od ziaren zboża. Zima upływała więc bardzo szybko.      

            Babcia zamyśliła się przez dłuższą chwilę i mówiła dalej. Dawniej ludzie byli bardzo pobożni. Czasem przemierzali pieszo nawet kilkanaście kilometrów, żeby dotrzeć do kościółka, na przykład na odpust. Byli też przeważanie biedni. Bieda zmuszała do oddawania swoich pociech na służbę do bogatych ludzi. Dzieci pilnowały tam inne, młodsze dzieciaki, sprzątały, pracowały w polu, a w zamian za to dostawały jedzenie i dach nad głową, miejsce do spania, na co nie mogłyby liczyć w swoich rodzinnych domach. Domy bowiem były niewielkie, wyglądały zupełnie inaczej niż dziś. Były to drewniane chaty pokryte strzechą połączone ze stajnią.

            Babcia znowu się zamyśliła. Wiedziałam, że przywołuje wspomnienia. Dawniej ludzie nie mieli takich luksusów… Nie mieli telewizora, nawet radia. Pracowali w pocie czoła, a kiedy odpoczywali, to tylko razem z innymi, siedząc i rozmawiając o codziennych sprawach. Sąsiad z sąsiadem, wielopokoleniowa rodzina w komplecie. Było wesoło i głośno. Ludzie mieli siebie nawzajem i radzili sobie, jak umieli najlepiej, chociaż bywało ciężko…Babcia westchnęła, tak, jakby za czymś zatęskniła.

            Ja również poczułam tęsknotę…        

  Patrycja Zarzycka , Gimnazjum w Przydonicy

 

Historia z przeszłości”

 

              Opowiem wam historię z czasów kiedy mój dziadek chodził do szkoły podstawowej.

              Zacznę od tego , że kiedyś dzieci miały naprawdę ciężko. Przemoc w szkole była powszechna a nauczyciele stosowali ją z błahych powodów. Trudno w to uwierzyć, ale bili bardzo często. Z tego też powodu uczniowie czuli się zastraszani i po prostu się bali. Ale nie mój dziadek.

              Pewnego całkiem zwykłego dnia na lekcji religii miało miejsce odpytywanie. Niestety Waldek poprzedniego dnia zwoził razem z rodzicami siano i nie miał czasu zajrzeć do zeszytu. Dlatego też modlił się w duchu, aby ksiądz spytał kogoś innego. Nagle usłyszał:

             -Proszę, Waldek wymieni nam Dary Ducha Świętego.

             -Eee... - wymamrotał – Proszę księdza, nie pouczyłem się.

             -Jak to? Czy nie wspominałem już, że możesz nie przejść do następnej klasy, jeżeli się
nie postarasz? - oburzył się ksiądz.

             -A-Ale nie miałem wczoraj czasu, bo zwoziłem siano...

             -Nie obchodzi mnie to – przerwał mu ksiądz. - Zenek, idź szybko po jakiś patyk na tego hultaja,bo inaczej dostanie gołą ręką.

             W tym momencie do opowieści wkracza mój dziadek. Nie chciał on, aby jego kolega został zbity.
Nie zważając na groźną minę księdza, zastosował podstęp. Przyniósł posłusznie patyk i wręczył go księdzu. Ten nic nie podejrzewając, zamachnął się na Waldka. Niestety patyk w kontakcie z wiadomą częścią ciała chłopca, złamał się z trzaskiem. Okazało się, że mój dziadek ponacinał go scyzorykiem.
Ksiądz jednakże domyślił się tego i krzyknął:

            -Zenek, tłumacz się. Dlaczego to zrobiłeś?

            - Zrobiłem to, ponieważ myślę, że nie powinno się bić dzieci – powiedział hardo mój dziadek.

            -Ha! Znalazł się obrońca praw dzieci! - wyśmiał go ksiądz – W takim razie podzielisz się karą z Waldkiem.

            W ten sposób mój dziadek bezskutecznie próbował sprzeciwić się przemocy w szkole. Na jego nieszczęście
miał ojca krawca, który szył sutanny dla księży. Szybko też dowiedział się on o wybrykach syna. Nie obyło się oczywiście bez bicia.

            Tak nagrodzono mojego dziadka za jego odwagę. Historie tę przekazuje się u nas z pokolenia na pokolenie. Została ona również spisana do kroniki parafialnej jako przykład nieposłuszności uczniów.
Myślę, że mój dziadek zasługuje na miano małego bohatera, ponieważ sprzeciwił się przemocy, która teraz jest zakazana i karalna, a kiedyś uważano ja za niezbędną.



                                                             
                                                                      Weronika Kużawa, Gimnazjum w Przydonicy

 

 

                                                                         „ Trzej przyjaciele z wojska ”

            „War­to zacho­wywać wspom­nienia. Gdy­by nie one, życie sta­rego człowieka nie byłoby wiele warte” tak zwykle zaczynał swoje opowieści mój dziadek. Lubiłam słuchać jego, opowiadań, miały w sobie coś magicznego. Dziadek nigdy nie narzekał  na swój los, że przyszło mu żyć w czasach wojny, że młodość która zawsze jest dla człowieka najlepszym okresem w życiu dla niego była wielką walką o przetrwanie. Pamiętam jak pewnego dnia opowiedział mi tę historie, słuchałam jej z wypiekami na twarzy.

Rok  1946, wtedy to właśnie mój dziadek dwudziestodwuletni wówczas mężczyzna trafił do pierwszego powojennego wojska. Życie wtedy nie było łatwe, wojna pozostawiła po sobie trwałe blizny. Wojsko także różniło się od naszego, współczesnego, brakowało mundurów, broni, nie było prawie niczego, co chociaż na pozór przypomniałoby takie prawdziwe. Dziadek nie chciał marnować czasu już zbyt wiele zabrała mu go wojna. Postanowił opuścić Kraków, gdzie była jego jednostka i wrócić do domu. Jednak nie było to proste, „ Nie wsiadłem do samochodu, czy pociągu i nie wróciłem” śmiał się mój dziadek. Nie trudno więc  zgadnąć dlaczego pieszo wracał z Krakowa, droga nie była prosta ,ileż musiało go to kosztować. Jednak dawniej ludzie potrafili znieść wiele, wojna nauczyła ich walki o przetrwanie ponieważ  co dzień musieli zmagać się z wrogiem. Tak, więc dziadek dotarł domu, choć do dziś nie mogę pojąć jak tego dokonał. Długo jednak tam nie pozostał, gdy dowiedziano się, że opuścił służbę przyjechano po niego i z powrotem zawieziono do Krakowa. Od tej pory rozpoczęła  jego przygoda z wojskiem, miejscem gdzie poznał wielu kolegów, ale przede wszystkim zdobył prawdziwą przyjaźń . Można powiedzieć, że tam przeżył swoja drugą  młodość. Oprócz codziennych obowiązków, porannej musztry, meczących ćwiczeń często grał z kolegami w karty. Po dwóch latach musiał wrócić do domu, by pomóc schorowanym rodzicom. Mieszkał na wsi, a tu pracy nigdy nie brakowało. Było mu żal opuszczać tego miejsca, choć było to wojsko zawsze mile wspominał czas, który w nim spędził. Jedyną  pamiątką jaka pozostała mu po tym okresie była stara fotografia, na której jest razem ze swoimi dwoma przyjaciółmi. Mimo lat, które upłynęły od tego czasu dziadek znał ich imiona i nazwiska, nieraz opowiadał o przygodach i zabawnych anegdotach, które im się przytrafiały. Dostałam od dziadka to zdjęcie i ilekroć na nie patrzę w mojej głowie rodzą się te same pytania. Co stało się z tymi ludźmi? Jak potoczyły się ich losy? Kim się stali i czy pamiętali o przyjaźni mojego dziadka ? Wiem, że na większość tych pytań nie znajdę odpowiedzi pozostaną tylko domysły i tajemnice zawarte w tej fotografii. Dziadek  zawsze bardzo ubolewał nad tym, że nie wie co się  z nimi stało, chciał się z nimi spotkać i powspominać stare, dobre czasy niestety był świadomy, że  jest to niemożliwe. Nieraz dziwił się, że  teraz młodzi ludzie mają tyle możliwości, żeby się ze sobą skontaktować, niemal cały czas wiemy co robią nasi znajomi, a i tak brakuje na świecie prawdziwej i trwałej przyjaźni. Jednak  najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że jeden z tych mężczyzn odwiedził kiedyś dziadka w jego domu, niestety jego wtedy nie było, czekał na dziadka, ale musiał wracać do jednostki. Mimo, że miał Jego adres nie wiedząc czemu, już nigdy nie przyjechał. Dziadek żałował, ze nie doszło do tego spotkania, bo być może ta przyjaźń przetrwałaby długie lata.

Do dziś pamiętam jak dziadek opowiadał mi tą historie, trzymał w ręku tę fotografię i czasem jakby się zamyślił, przestawał opowiadać i lekko się uśmiechał.  Myślał pewnie o tamtych czasach, żałował że wszystko tak szybko przeminęło. Los go nie oszczędzał, nawet nie pozwolił mu  na zachowanie przyjaźni, jakby na nią nie zasłużył, bo przeżył wojnę. Człowiek ten wiele przetrwał, chciał pogodzić się z przeszłością , przebaczyć i zapomnieć. Ale nigdy nie udało mu się wymazać z pamięci tych wspomnień, tak jak i mnie teraz. Jego historia jest częścią mnie, stałam się powierniczką jego wspomnień.

                Historia z życia mojego dziadka- Barbara Mlyczyńska kl. III Gim,

 Zespół Szkół  nr 4 w Przydonicy

 

„JAK ROWER URATOWAŁ DZIADKOWI ŻYCIE”

 

         Mój dziadek Stefan był bardzo pogodnym człowiekiem. Uwielbiał grać na harmonijce ustnej. Gdy przyjeżdżałem do niego w odwiedziny, często opowiadał mi różne historie ze swojego życia, a ja słuchałem z wielkim zapałem. Oto jedna,

a właściwie dwie z nich…

         W czasie II Wojny Światowej dziadek miał duży, porządny rower. Dostał go od swojego ojca i bardzo o niego dbał. Często jednak musiał z przymusu pożyczać go niemieckiemu żołnierzowi. Bał się o niego, ale na szczęście Niemiec zawsze oddawał go w nienagannym stanie.

Pewnego dnia niemieccy żołnierze chodzili po wsi i zabierali niektórych mężczyzn do kopania okopów. Zapukali również do domu dziadka Stefana. Biedny przodek, mimo płaczu żony, musiał opuścić swój dom. Był to akurat czas orki, a pole było dla ich rodziny jedynym dochodem. Babcia Katarzyna udała się więc do niemieckich przełożonych i błagała, żeby mogła pójść za męża, a ten w tym czasie zaorze pole. Kierownikiem okazał się żołnierz, który pożyczał rower od dziadka i tylko ze względu na tą przysługę, zgodził się na propozycję babci. Po wykopaniu okopów, wszystkich pracujących tam mężczyzn wywieziono do obozu. Kobiety natomiast odsyłano do domów. Nikt z chłopów już nie wrócił.

          I tak rower przyczynił się do uratowania życia dziadkowi, chociaż on sam był przekonany, że swoje szczęście zawdzięczał pewnej matce wielodzietnej  rodziny, której męża uratował przed utonięciem. Gdy podczas wielkiej powodzi, tamtego zabrała woda, młody Stefek, bez namysłu złapał łódkę i popłyną za nim. Kiedy całego

 i zdrowego mężczyznę oddał w ręce żony, ta upadła przed nim na kolana i zaczęła mu błogosławić i dziękować, mówiąc: „Stefuś, żebyś długo żył i dobrze Ci się powodziło”.

           Dziadek, chociaż nie omijały go choroby i drobne niepowodzenia, dożył do dziewięćdziesięciu ośmiu lat, do końca pogodny i nie rozstający się ze swoją organką.

A ja często go wspominam i wracam do jego ciekawych opowiadań, które myślę, że przetrwają z pokolenia na pokolenie.

 

                                                                Karol Kuś

                                Szkoła Podstawowa w Gródku nad Dunajcem.Kl.VI

                                                                                                    

 

 

„HISTORIE Z PRZESZŁOŚCI”

 

      Dawno, dawno temu, za siedmioma pagórkami, za jednym ale pięknym Jeziorem Rożnowskim żyła sobie rodzina Mrzygłód. Mieszkała ona na terenie zwanym powszechnie „Śliwówka”. Nazwa zapewne przyjęta została od poprzedniego właściciela tej ziemi. W tym właśnie miejscu w 1920 roku przyszedł na świat mój dziadek Antoni. Natomiast na niedalekim „Gliniku” mieszkała sobie rodzina Peciak, która w 1926 roku cieszyła się narodzinami swojej córki, a mojej babci Ludwiki. Tych dwóch ludzi pokochało się i w 1948 roku postanowiło się pobrać. Zanim jednak do tego doszło, Ludwika i Antoni żyli w swoich rodzinnych domach. Ich czasy młodości wyglądały inaczej, niż nasze. Moja babcia w wieku
16 lat chodziła do pracy przy kopaniu okopów, czyli zwyczajnych dołów czy rowów. Czasami opowiadała, że w tamtych czasach pilnował ich pewien mężczyzna -  Niemiec, który był dobrym człowiekiem, nie znęcał się nad pracownikami. Często gdy nie było w pobliżu innych zwierzchników, to podobno kazał śpiewać piosenki pewnej dziewczynie, a sam siadał i płakał. Płakał pewnie z tęsknoty za rodziną jak każdy zwyczajny człowiek.

      Mój dziadek jako najstarszy mężczyzna w swojej rodzinie, nie został wezwany do wojska. Jednak po zakończeniu II wojny światowej był przez okres trzech miesięcy więziony
w więzieniu w Nowym Sączu. Powodem jego uwięzienia było „złe ustosunkowanie się do władzy ludowej”. Takie to określenie było używane przez ówczesne władze. Był przetrzymywany w okropnych warunkach i poddawany różnym męczarniom. Jako więźniowie byli np. bici, stali długie godziny w wodzie. Jego brat Ignacy po jakimś czasie odnalazł go  i przywoził mu jedzenie, co pomogło mu przeżyć. Ten pobyt w więzieniu bardzo odbił się na jego dalszym stanie fizycznym i psychicznym. Potwierdzają to wspomnienia członków jego rodziny, którzy pamiętają jego niechęć do języka rosyjskiego, którego musiały uczyć się jego dzieci w szkole. Pamiętają oni swojego tatę, który gdy tylko słyszał jak ktoś mówił w języku rosyjskim w domu, to natychmiast wychodził z pomieszczenia, bowiem miał taką odrazę do języka, w którym wydawano mu komendy w więzieniu. Początkowo jego dzieci nie zdawały sobie sprawy z przyczyn takiego zachowania, ale później poznali jego historię. Pogorszeniu uległo też zdrowie dziadka, miał problemy z płucami, chorował na suchoty. Była to bardzo poważna choroba, a tylko nielicznym udawało się ją przeżyć. Dziadek czytał na jej temat wiele książek. Sam też mówił o tym, że był bardzo wycieńczony. Na nogach miał też rany, które cały czas mu się odnawiały. Niektórzy pamiętają, że jako dzieci zbierali liście baki szerokolistnej, którymi leczone były te rany. Dziadek przykładał też liście aloesu, a przed śniadaniem zawsze wypijał garnuszek mleka. Babcia zbierała mu świeże gałązki sosny, z których robiła syrop. Jednak później jego stan zdrowia był coraz poważniejszy i nie mógł nic jeść. Podobno babcia próbując nakłonić go do jedzenia, żeby odzyskał siły, mówiła: „Przedtem nie mieliśmy co jeść, a teraz jest jedzenie a ty będziesz z głodu umierał”. W końcu zgodził się pójść do szpitala i tam był leczony, a gdy to nie pomogło, zmarł w domu.

      Wracając jednak do mojej babci, trzeba podkreślić, że była ona osobą bardzo życzliwą, dobrą  i umiejącą dzielić się tym, co miała z innymi. Dowodem na to są różne wspominane sytuacje. Np. podobno pewnej nocy w okolicach naszego domu zabłąkał się pewien mężczyzna, który był pod wpływem alkoholu. W swoim stanie nie mógł trafić sam do domu, więc został przyjęty na noc do nas. Przeważnie w takich niespodziewanych sytuacjach rozścielało się słomę w kuchni, która służyła jako łóżko. Można powiedzieć, że nasz dom stał dla wszystkich otworem i każdy potrzebujący został przyjęty. Poza tym babcia była bardzo zaradną życiowo kobietą. Potrafiła poradzić sobie w tak ciężkich warunkach (zajmowała się domem, gospodarstwem, szyciem itp.)  i wychować gromadkę dzieci. Była też silna, stanowcza, ale przede wszystkim dobra. Przykładem  tego może być sytuacja, kiedy to
w czasie burzy wiatr zrywał dachówki z dachu. Wtedy babcia pierwsza biegła, aby je ratować.
Z kolei dziadek miał inne usposobienie niż babcia. Był bardziej spokojny  i mniej zaradny. Można tutaj przywołać sytuacje, kiedy to ich dzieci bawiły się razem, goniły (a wręcz szalały) czy grały w karty, a dziadek zachowując spokój i nie reagując, czytał sobie Pismo Święte. Innym przykładem będącym także potwierdzeniem jego głębokiej wiary było śpiewanie godzinek przy wykonywaniu różnych czynności w oborze oraz zwyczaj przychodzenia do kościoła w Przydonicy godzinę wcześniej przed nabożeństwem. Wiara dziadków była bardzo prosta, ale to właśnie z niej czerpali siłę do życia.

     Na zakończenie chciałam dodać, że nie miałam możliwości, żeby osobiście porozmawiać z moimi dziadkami, to jednak wiem i czuję, że tworzyli oni kochającą się rodzinę. Mimo tego, że nie zawsze wystarczało wszystkiego dla wszystkich i często brakowało podstawowych rzeczy do życia, to jednak wspólnie pokonywali przeciwności i cieszyli się z tego, co jest. Warto poznać swoją rodzinę i znać korzenie, z których się pochodzi, bo jest to część naszej historii.

 

 

                                                                                     Mrzygłód Anna  

      kl.. II gimnazjum

                  Zespół Szkół im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Gródku nad Dunajcem 

 

 

 

Historia mojej babci.

 

Druga wojna światowa była czasem kiedy ludzie żyli poniżani a godność  ludzka bywała lekceważona. I pomyśleć, że nasi dziadkowie, jak i również pradziadkowie, żyli w takich czasach.

Moja babcia wiele razy opowiadała mi o tym jak to się kiedyś żyło. Mówiła mi jak zawsze rano wstawała o godzinie piątej i udawała się do Rożnowa aby drążyć okopy. Była to czynność żmudna a do tego młody wiek przeszkadzał w pracy. Babcia miała wtedy zaledwie trzynaście lat!. Nie trudno sobie wyobrazić jakie to było dla niej męczące zadanie.

Nie wspominając już o tym, że chodziła tam na nogach a do tego bez butów. Bardzo więc możliwe że nie raz podczas pracy słabła, albo po prostu zasypiała ze zmęczenia i  zapewne była przez to karana. Wspominała również o tym ,że kiedyś była świadkiem podpalenia domu sąsiada. Podobno człowiek ten nie chciał wypełnić rozkazu pewnego żołnierza , więc jego miejsce zamieszkania zostało spalone. Babcia opowiadała mi też wiele historii ze swojego życia po zakończeniu II wojny. Przypomniała sobie jak kiedyś jechała rowerem z koleżanką z miejscowości Broszowice aż do Wrocławia na mecz piłki nożnej.

Wracała pamięcią również do czasów, kiedy chodziła do szkoły. Mówiła mi,, że w szkole przykładała się do nauki była posłuszna nauczycielowi, ponieważ bała się kary za nieodpowiednie zachowanie.

Moja babcia przeżyła swoje i choć nie zawsze mam od rana słuchać tych samych opowieści to i tak przysłuchuję się im , ponieważ mojej babci sprawia przyjemność fakt, że ktoś słucha jej historii.

                                                                                                 Anita Sadłoń – Gimnazjum w Przydonicy

 

Prezentujemy krótkie recenzje książek przysłane przez naszych czytelników.

 

Chciałabym zachęcić Cię do przeczytania książki filozoficznej autorstwa Josteina Gaardera - "Świat Zofii".
Jest to powieść dla młodzieży norweskiego pisarza z zawodu nauczyciela filozofii. Książka opowiada o czternastoletniej Zofii Amundsen, która pewnego dnia otrzymuje zaadresowaną do niej kopertę. Nieznany nadawca zadaje w liście filozoficzne pytania, na które Zofia nie może znaleźć odpowiedzi. Później otrzymuje wiele listów, w których autor zabiera ją w niezwykłą podróż w głąb historii filozofii. Dziewczyna podąża śladami takich filozofów jak: Platon, Sokrates czy Arystoteles. Pewnego dnia Zofia odbiera telefon. Okazuje się, że zadzwonił do niej nadawca listów. Chce umówić się na spotkanie. Podczas rozmowy w starym kościele autor przesyłek, Alberto Knox opowiada Zofii o średniowieczu. Kolejne spotkania odbywają się w mieszkaniu nauczyciela. Zofia mówi Albertowi o pocztówkach, które dostaje. Są one zaadresowane do Hildy Moller Knag. Mężczyzna nie chce jednak powiedzieć Zofii kim jest ta dziewczyna. Dla Knoxa najważniejsze jest zakończenie kursu filozofii. Wokół Zofii zaczyna dziać się wiele dziwnych rzeczy. W różnych miejscach znajduje życzenia urodzinowe dla Hildy. Teraz akcja nabiera tempa. Alberto opowiada Zofii o ojcu Hildy, majorze Albercie Knagu. Okazuje się, że to on stoi za tymi niezwykłymi zdarzeniami. Tymczasem zbliża się przyjęcie urodzinowe Zofii. Zaprasza na nie Alberta, koleżankę Jorunn i kilku chłopców z klasy. Na imprezie następuje prawdziwy przełom. Alberto za wszelką cenę chce odwrócić uwagę majora od Zofii. Zamierza uciec. Ale dokąd? I dlaczego? Tego nie zdradzę. Powieść ta naprawdę mnie zafascynowała. Przede wszystkim dowiedziałam się z niej wiele pasjonujących rzeczy. Książka ta sprawiła, że inaczej patrzę na świat. Naprawdę nie jest nudna. Dzięki wartkiej akcji nabrała charakteru. Moim zdaniem wyróżnia się na tle innych filozoficznych książek. Myślę, że to streszczenie zachęci Cię do jej przeczytania.
                                                                                                                                                                                                                                             Weronika

 

"Nowy zeszyt w kratkę" - ks. J.Twardowski
Wszystkim młodym czytelnikom, którzy lubią sięgać po mądre, ale jednocześnie pełne humoru książki, polecam zbiór opowiadań ks. Jana Twardowskiego pt. „Najnowszy zeszyt w kratkę”. W jednym tomie zebrano tutaj opowiadania , które wcześniej były dostępne pod tytułami: „Zeszyt w kratkę” oraz „Nowy zeszyt w kratkę”. Najnowszy tom zawiera dodatkowo cztery zupełnie nowe opowiadania.
Książka ks. Twardowskiego ma w sobie coś niezwykłego. Mówi o rzeczach bardzo poważnych w życiu, a przy tym jest bardziej zrozumiała dla dzieci niż dla dorosłych, co przecież rzadko się zdarza! Opowiadania uczą nas jak czerpać radość z życia, jak zauważać piękno otaczającego nas świata. Wiele dowiemy się z niej o miłości do Boga i ludzi. Ksiądz Twardowski jest naprawdę bardzo mądrym człowiekiem, który potrafi podzielić się swoją mądrością z dziećmi tak, aby one go zrozumiały. Wie jak to robić, ponieważ przez wiele lat pracował w szkole z dziećmi. Jego książka może być drogowskazem, dla każdego dziecka, które chce żyć dobrze, w zgodzie z własnym sumieniem. Oprócz wskazówek moralnych odnajdziemy w niej informacje związane z polskimi obyczajami, świętami a także ogrom wiedzy przyrodniczej, bowiem autor kocha przyrodę i często wplata ją w swoje teksty. Czasami natrafiamy na historie z życia księdza i poznajmy ludzi, z którymi się spotykał lub o których słyszał.
Ale opowiadania to nie wszystko. Pomiędzy nimi znajdują się krótsze i dłuższe wierszyki, najczęściej bardzo zabawne. Poezja wymaga od czytelnika większego zaangażowania i przyznaję, że niektóre wiersze zmusiły mnie do wysiłku intelektualnego. Jednak zdecydowanie łatwiej jest zrozumieć wiersze z „Najnowszego zeszytu w kratkę” niż inne, np. te, które mamy w podręczniku do języka polskiego. Myślę, że autor chciał ułatwić dzieciom odbiór swoich tekstów. Niczego nie skomplikował – wręcz przeciwnie – wszystko wyjaśnia w sposób prosty.
Czytam wiele książek. Niektóre mnie wciągają wartką akcją, inne śmieszą do łez, jeszcze inne wzruszają. Po lekturze „Najnowszego zeszytu w kratkę” poczułam się lepszą osobą.
                                                                                                                                                                                                                                                Weronika

"Oskar i pani Róża" - Eric Emmanuel Schmidt
"Jedna z najkrótszych i najładniejszych książek jakie czytałam. Mimo, że już prawie znam ją na pamięć, to za każdym razem kiedy trafia w moje ręce , przeżywam ją na nowo i za każdym razem się wzruszam!"

"Alchemik" - Coelho
"Piękna opowieść, trochę magiczna.. a może bajka... o tym że warto dążyć do celu i gonić za marzeniami! Bo może "każdy z nas ma swój własny skarb, który gdzieś na niego czeka?"


"Życie po życiu" - R.A Moody
Chyba każdy z nas niejeden raz zastanawiał się co jest po drugiej stronie... i czy istnieje tzw. Śmierć kliniczna. Tunel ze światłem, unoszenie się nad ciałem i życie które przelatuje nad przed oczami w ciągu kilku sekund- jak to naprawdę jest? Dla tych którzy chcą dowiedzieć się więcej polecam tą książkę.

"Uprowadzona" - L. Christopher
Powieść "ku przestrodze" - tak ją nazwałam. To historia o tym jak chwila nieuwagi, nieostrożność mogą zmienić nasze życie. Czy można jakoś wytłumaczyć zachowanie porywacza? A może po pewnym czasie nawet można go zrozumieć i polubić?

                                                                                                                                                                                                                                              Aka

 

Zegar

Gminna Biblioteka Publiczna w Gródku nad Dunajcem

33-318 Gródek n / D 28

tel 18 4401560

e-mail gbp_grodek@onet.eu

Kalendarium

Kwiecień 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5

Imieniny